Przychodzi mebel do lekarza

Przychodzi mebel do lekarza.

Przychodzi, a dokładniej to Wy go przynosicie do naszej pracowni, żeby go naprawić, zmienić, odnowić, przywrócić dawny blask. Bo, jak do znudzenia to powtarzam, fajnie mieć w swoim wnętrzu taki autentyczny mebel, który niejedno pamięta i niejedno przeszedł, prawda?

Tyle tylko, że czasem ślady tego, co przeszedł, trzeba starannie usunąć, żeby znów mógł cieszyć oko i długo służyć. A od tego jesteśmy właśnie my.

Dziś postaram się Wam przybliżyć cały proces renowacji, czyli wszystko to, co dzieje się za zamkniętymi drzwiami naszej pracowni.

Mebel, który do nas trafia, trzeba najpierw rozebrać na części. Rozkręcić każdą szufladkę, wykręcić każdy gwint, wyjąć każdą śrubkę. Wymontować siedzisko, jeśli jest to krzesło, odkręcić uchwyty w przypadku komody. Co ważne, wszystko to musimy sobie dokładnie opisać, żeby potem wiedzieć, co, do czego ma pasować. W komodach z licznymi szufladkami i drzwiczkami, wszystko działa, bo zostało do siebie dopasowane. Jeśli próbujemy coś pozamieniać, natychmiast przestaje „chodzić”. Jeśli nie zapiszemy, jak mebel funkcjonował przed rozkręceniem, nie będziemy mieli szans dopasować później do siebie jego poszczególnych elementów. Nie mówiąc o tym, że metoda prób i błędów kosztuje dużo czasu i… nerwów. A zatem rozkręcamy, opisujemy, a wymontowane części odkładamy w bezpieczne miejsce, tak żeby ich też nie pomieszać.

Rozklekotane elementy mebla podklejamy. Wtedy mamy chwilę przerwy na kawę, bo klej musi wyschnąć. Teraz pora na czyszczenie z warstw farby i lakieru. To dopiero jest wyższa szkoła jazdy. Metodę dobieramy w zależności od tego, czym pokryty jest mebel oraz od stanu drewna. Bardzo stare meble lubią kryć niespodzianki w postaci korników. Zdarza się, że korniki tak zeżarły drewno, że przypomina ono sito. Trudno byłoby więc szlifować je piaskarką, bo mogłoby tego procesu nie przeżyć. W takim przypadku stosujemy metodę ręczną. Czyścimy je albo małą szlifierką albo wręcz papierem ściernym. Nie pytajcie, ile to trwa i jak wyglądają później ręce…

Jeśli korniki nadal mieszkają w Waszym meblu, musimy pomóc im go opuścić. To znowu trochę trwa. Smarujemy poszczególne elementu kornikobójczym preparatem, owijamy je folią i znów czekamy… Kolejna kawa? I to niejedna.

Kiedy mamy już mebel odrobaczony, posklejany i oczyszczony do surowego drewna, szpachlujemy ewentualne ubytki i znów szlifujemy.

Nadchodzi najlepsze: przed nami upiększanie.

Malowanie, lakierowanie, przecieranie, nowa tapicerka… Znowu lekkie szlifowanie, bo przecież nie możemy zostawić żadnych nierówności. No i w końcu skręcamy go, modląc się w duchu, żeby wszystko do siebie pasowało.

Teraz mebel czeka leżakowanie. Musi dobrze wyschnąć, w specjalnym miejscu, gdzie nie będzie się kurzył, żeby nie przyczepił się do niego żaden paproch. Z czystym sumieniem możemy odpocząć, przy kawie, oczywiście.

Napisanie tego tekstu zajęło mi pół godziny, Wy pewnie przeczytaliście go w kilka minut. Odnowienie takiego starego mebelka, to z kolei minimum tydzień. Czas na kolejny! A znajomi mówią, że ja to w pracy głównie kawę piję.

Jeśli macie w domu meble, które chcecie odnowić, zapraszamy do naszej pracowni!