Odnawianie mebli: zrób to sam czy zaufaj fachowcowi?
Ostatnio trafia do nas coraz więcej klientów, którzy porwali się na renowację mebli własnymi rękami, ale w pewnym momencie stwierdzają, że nie dadzą sobie jednak rady sami. Zachęceni wnętrzarskimi programami telewizyjnymi czy filmikami na YouTube z cyklu: Do It Yourself, kupili papier ścierny, domową szlifierkę, taker, czyli zszywacz tapicerski. Z zapałem zabrali się do pracy, odnajdując nową pasję w życiu. W telewizji wszystko wygląda przecież na proste i przyjemne, a efekt końcowy ma być wart tego niewielkiego wysiłku, który trzeba włożyć w proces odnawiania. Czy naprawdę niewielkiego?
Jeśli Waszym celem jest renowacja krzesła, taboreciku, czy małego stolika – to zachęcam. Będziecie mieli przy tym dużo frajdy, a satysfakcja z własnoręcznego przywrócenia świetności takiemu zaniedbanemu mebelkowi będzie ogromna. Jeśli jednak ambitnie zamierzacie samodzielnie odnowić komplet czterech krzeseł – zdecydowanie odradzam. A dlaczego? Bo to jest nie do zrobienia w warunkach domowych. A szkoda byłoby przecież, gdyby Wasza nowa pasja skończyła się w połowie szlifowania pierwszego krzesła, prawda?
Nie ma co kryć, odnawianie mebli wiąże się z bałaganem. Wyobrażacie sobie ten pył przy szlifowaniu licznych warstw starej farby? Który osiada dosłownie wszędzie i bardzo trudno się go pozbyć? OK, powiecie teraz, że większość szlifierek, które można dziś kupić w marketach budowlanych, wyposażona jest w specjalne szufladki, w których zbiera się brud. Ale będę szczery, taka szufladka zapełni się Wam w 5 minut. Rozwiązaniem byłoby podpięcie do szlifierki odkurzacza, ale tu znowu problem, bo powinien być on przemysłowy. Macie taki?
Bałagan to jedno, ale co zrobić, ze świeżo pomalowanym meblem? Od zapachu lakieru wszystkich domowników boli głowa, a taki mebel ma swoje wymagania. Powinien postać przynajmniej parę godzin w pustym pomieszczeniu, gdzie nikt go przypadkiem nie dotknie. Nie przyklei się do niego kocia sierść, gdzie nie osiądzie na nim kurz. A przyznajcie, że trudno wygospodarować tak sterylną przestrzeń w salonie czy na balkonie.
Od razu też uprzedzam, że operowanie takerem wymaga siły i czasu. Wbicie kilku zszywek w zaciszu domowym dla wielu z Was będzie prawdziwym wyczynem, podczas gdy dla fachowca to bułka z masłem, bo operuje takerem podpiętym do sprężarki. A skoro już o domowym sprzęcie mowa… Papier ścierny i pył strasznie niszczą ręce. Warto, żeby mieć tego świadomość zabierając się do renowacji. Manicure na pewno tego nie wytrzyma!
No i na koniec coś, od czego powinienem był zacząć. Na odnawianiu mebli, jak na wszystkim zresztą, trzeba się znać. Inaczej szlifuje się sosnę, inaczej dąb, narzędzia dobiera się też do stanu drewna. Meble zjedzone przez korniki są delikatne, sypią się w rękach, trzeba się z nimi bardzo ostrożnie obchodzić, bo inaczej będą się nadawały tylko na śmietnik.
Renowacja mebli to pasjonujące zajęcie, sam wiem o tym najlepiej. Nikogo do niego nie zniechęcam! Zachęcam tylko, żeby dobrze wszystko przemyśleć, zanim rozstawi się warsztat stolarsko-tapicerski na środku salonu, wyda pieniądze na narzędzia i farby, a na końcu i tak wyląduje się ze swoimi meblami u fachowca: Panie, ratuj, bo mnie to przerosło!